zetjot zetjot
108
BLOG

Różnice między Solidarnością Walczącą a Solidarnością związkową

zetjot zetjot Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Prezydent słusznie przywołał zasługi Solidarności Walczącej i odznaczył działaczy, ale warto popatrzeć na różnice między SW a S związkową w kontekscie ściśle historycznym, bo ten kontekst wydaje się odchodzić z biegiem lat w zapomnienie.


Coraz więcej czasu dzieli nas od Sierpnia '80 i coraz bardziej zamazany staje się obraz Solidarności. Obraz ten padł po części ofiarą niejasności wokół kwestii współpracy Lecha Wałęsy z SB i konfliktu politycznego jaki rozgorzał na tym tle. Do tego doszły jeszcze pokolenia lemingów, którym Solidarność przez duże i małe “s” kojarzy się negatywnie z socjalizmem. Nie zawsze też publicyści piszący o Solidarności dochowują staranności. I taki przykład braku staranności czy może raczej retorycznej przesady związanej z podkreślaniem zasług bohaterów artykułu znalazłem w artykule Piotra Legutko w Gościu Niedzielnym poświęconym głównie Solidarności Walczącej.


Niezależnie od tego, muszę uznać za bardzo trafne sformułowanie o Solidarności Walczącej – kamień odrzucony stał się kamieniem węgielnym – które Piotr Legutko odniósł do głównych bohaterów artykułu - Kornela i Mateusza Morawieckich. To jest piękna historia sama w sobie.


Autor nie ustrzegł się jednak pewnych rażących błędów, które pewnie wynikły z przyczyn wiekowych albo też z zapału retorycznego. Czas biegnie, obraz wydarzeń się zaciera, więc pewne rzeczy muszę, jako świadek, sprostować.


Legutko bowiem stwierdza wyraźnie, że, w odróżnieniu od SW, związek Solidarność kierował się hasłem “Socjalizm – tak, wypaczenia – nie”. Autorowi pomieszały się epoki, takie hasło mogło pojawić się dwadzieścia lat wcześniej, ale w czasach Solidarności mogło pojawić się wyłącznie jako żart. Ktoś kto wypowiedziałby je na poważnie, nie miałby co robić w związku.


Dalej autor stwierdza, że “... wtedy i przez całą III RP uważane były (działania SW) za radykalne i szkodliwe”. Jeszcze dalej: “elity pierwszej Solidarności zawsze traktowały władze komunistyczne jako partnera.”


Zupełne nieporozumienie. Owszem, uznawano SW za organizację radykalną, ale nie za szkodliwą, co najwyżej za konkurenta, który stawia nierealistyczne cele. Nikt też w Solidarności nie uznawał komunistów za partnerów, co najwyżej za narzuconych partnerów, z którymi, z konieczności, trzeba było negocjować, bo innego praktycznego wyjścia nie widziano i słusznie. Trzeba też sobie uświadomić, że choć nikt nawet nie myślał w związku o oficjalnym stawianiu postulatu niepodległości, to socjalizm wszyscy mieli gdzieś. Wiem co mówię, bo przez całe dziesięciolecie obracałem się w kręgach centrum Solidarności w Gdańsku.


Warto jednak wrócić do kwestii adekwatności przekonania związku Solidarność o nierealistyczności celów SW. Jest rzeczą oczywistą, że świadomość społeczna członków SW znacznie się różniła od świadomości członków związku. Członkowie SW pochodzili ze środowiska elitarnego, z rodzin inteligenckich o tradycji akowskiej. Wiadomo jednak, że samą świadomością się nie wygra, trzeba mieć poparcie społeczne.


W rodzinach przeciętnych członków związku świadomości niepodległościowej brakowało, natomiast obecna była świadomość kosztów rewolty w r. 1970 i dlatego kwestia niepodległości, ze względów geopolitycznych, schodziła na dalszy plan, a cele musiały być bardziej ograniczone. Stąd związek S musiał stosować zupełnie inną strategię – bezustannego nacisku na komunistów i wyszarpywania niewielkich skrawków wolności.


Trzeba też patrzeć realistycznie na procesy społeczne, w tym procesy rozwoju świadomości, które rozwijają się stopniowo i mają swoje środowiskowe uwarunkowania. W praktyce okazywało się, że nawet umiarkowana strategia związku była zbyt radykalna jak na gust komunistów. Jednak raz uruchomiony proces odzyskiwania podmiotowości społecznej uzyskował własną niepowstrzymaną dynamikę, niezależną od woli pojedyńczych członków związku.

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo