Bąbel Frasyniuka
“/.../ dodał prof. Zybertowicz.
Skomentował również sprawę Władysława Frasyniuka. Podkreślił, że każdy, kto potrafi spojrzeć na tę sprawę z dystansem wie, że istnieje coś takiego, jak „bąbel Frasyniuka”. Dodał, że ta sprawa nie raz była opisywana w mediach.
Tadeusz Mazowiecki był konkurentem Lecha Wałęsy w wyborach prezydenckich. Frasyniuk powiedział, że Mazowiecki wygra, bo jego ludzie będą na niego głosować. Ludzie żyją w świecie swoich wypreparowanych z kontekstu emocji i myślą, że rzeczywistość jest taka, jak myślenie ich najbliższych
— tłumaczył prof. Zybertowicz.
Zwrócił uwagę, że „bąbel Frasyniuka” ma zastosowanie również teraz.
Ludzie związani z inicjatywą Obywatele RP żyją w świecie nakręcanych przez siebie emocji i sądzą, że inni ludzie żyją w podobnym świecie. Właściwe podejście jest wyrażone staropolskim powiedzeniem: „Na frasunek dobry trunek”. Na razie jednak musimy poczekać /../”
Kwestia systemu postkomunistycznego została już wyjaśniona przy pomocy zasadniczych dla problemu narzędzi socjologii i nauki o systemach i nie ma już tematu.
Kwestia “bąbla Frasyniuka” to kwestia psychologii społecznej stanowiąca ułamek wyjaśnionego już problemu systemowego.
Kwestia Frasyniuka to zindywidualizowany problem zwyczajnej psychologii i może niezbędnej terapii psychologicznej jakiej pan Władek potrzebuje, podporządkowana wyjaśnieniom z półki zasadniczej. .
Ale na sprawę Frasyniuka można spojrzeć jeszcze inaczej, z perspektywy ludzi, którzy byli zaangażowani osobiście w działalnośc Solidarności i tu polecam reakcję Andrzeja Ropłochowskiego, innego słynnego działacza, o czym pisze autor bloga na portalu Nieporawni.pl:
http://niepoprawni.pl/blog/aleszumm/kim-byl-i-jest-wladyslaw-frasyniuk
Tak więc “bąbel” Frasyniuka mógł mieć zupełnie inne korzenie.
Kończę właśnie lekturę trzeciego tomu Dzieci Resortowych poświęconego Politykom. Wiele z tych przypadków opisanych w książce pamiętam z mediów, jednakże ich nagromadzenie w jednym tomie, a jest to przecież już tom trzeci, tworzy pewną nową, szokującą jakość i pokazuje jak gęsta była sieć tajnych agentów i współpracowników bezpieki i jak ta sieć przeniosła się potem do tzw. III RP. Po takiej lekturze perspektywa Rozpłochowskiego wydaje się zupełnie racjonalna.
Ta sieć obejmowała kilka pokoleń ludzi związanych z UB czy SB. Do tego dochodziła sieć pokoleń ludzi należących do PZPR oraz ludzi pracujących w organach administracji peerelowskiej. I właśnie możemy obserwować jak ta sieć aktywizuje się przeciwko rządowi. Ta sieć dzialała kiedyś na rzecz Sowietów. Obecnie oferuje swe usługi mocodawcom z Zachodu.
Ciekawe, ale też wiele mówiące o polskiej amatorszczyźnie wygląda kwestia oceny liczby ludzi zaangażowanych w poszczególne sfery takiej sieci. Przecież takie rzeczy dają się obliczyć, wiadomo, jakie bylo zatrudnienie w urzędach bezpieczeństwa publicznego, ilu było sekretarzy organizacji pezetpeerowskich rozmaitego szczebla na przestrzeni dziejów peerelu, jaka była obsada urzędów administracji państwowej, ilu ludzi pracowało w wymierze sprawiedliwości, ilu jest rozmaitych emerytów pobierających świadczenia emerytalne. I w oparciu o takie dane można obliczać siłę rażenia układu postkomunistycznego.