Podzielam poglądy Marka Jurka w kwestii ochrony życia, przedstawione w Gościu Niedzielnym, ale nieco inaczej widzę obecną sytuację społeczną i w związku z tym wyciągam nieco inne wnioski.
Problem widzę w tym, że Marek Jurek toleruje i przyjmuje za normalną sytuację, w której to rząd staje się stroną w sporze z niezbyt licznym ale krzykliwym i wulgarnym środowiskiem sprzeciwiającym się postulatom obrońców życia. Środowisko obrońców, które wystąpiło z obywatelską inicjatywą ustawodawczą zostało zepchnięte w cień i ograniczone do sali sejmowej. Taki był odbiór medialny.
Gdyby Polska była normalnym krajem demokratycznym, stanowisko MJ nie zrobiłoby na mnie wrażenia. Należy jednak pamiętać, że rząd konfrontowany jest nie tyle z opozycją, co raczej z potężnym układem postkomunistycznym sięgającym poza Polskę, chwilowo pozbawionym władzy politycznej, ale dysponującym innymi środkami władzy – ekonomicznymi, medialnymi, sądowniczymi i samorządowymi.
W przestrzeni publicznej zabrakło więc jeszcze jednego podmiotu biorącego udział w tej rozgrywce – wszystkich sił stojących za życiem i za systemowymi zmianami politycznymi, które powinny się były objawić z racji projektu przedstawionego w Sejmie. Zabrakło głosu i widoku społeczeństwa w przestrzeni publicznej.
Więc stawiam pytanie - co zrobił Marek Jurek by doprowadzić do mobilizacji i zaprezentowania całego środowiska nie tylko w mediach ale i w realnej przestrzeni fizycznej, tak jak to zrobiły środowiska prorodzinne w Paryżu ?
Dodajmy do tego złożoność sytuacji w Polsce – oprócz zmagań z układem postkomunistycznym, obóz rządowy musi zmagać się z systemem konsumpcjonistycznym, który podważa tradycyjne zasady demokracji i kapitalizmu. W związku z tym mobilizacja wykraczająca poza dotychczasowe przyzwyczajenia jest nieodzowna.
Tradycyjnie opowiadałem się za mobilizacją w formie tradycyjnej konfederacji zwoływanej na szczeblu krajowym. Ma to jednak tę wadę, że stawia na proces odgórny. W związku ze złożonością sytuacji widzę konieczność resetu obecnej formy polskiej polityczności. Trzeba by zacząć od procesów oddolnych, lokalnych bo na tym polega społeczeństwo obywatelskie i tu widzę rolę innego tradycyjnego rozwiązania – wiecu lokalnego, na którym spotykają się ludzie znający się nawzajem z uwagi na codzienne kontakty. Dopiero w fazie następnej przechodzimy do formy konfederacji.Tak więc tylko połączenie obu formy demokracji - dzialalności klasy politycznej jak i demokracji oddolnej może dać, w tej sytuacji, pożądany efekt.
Komentarze