Idea poprawności politycznej oparta na haśle “niewykluczania” wspaniała jest. Kiedyś złodziej przemykał się opłotkami, kryjąc twarz w mroku, teraz, patrzcie, tłoczy się na salonach, wystawiając twarz do jupiterów. Jaka metamorfoza. Cuda nie wida. A to wszystko dzięki wspaniałej idei niewykluczania.
Teraz złodziej otwarcie stwierdza, że zarzuty ofiary, iż ją okradł są efektem nieporozumienia semantycznego, uderzają w jego dobra osobiste i mają charakter polityczny i zarzuca okradzionemu arogancję i kradzież dobrego imienia.
Jeszcze niedawno czasami złodziej perwersyjnie nawoływał okradzionych do rozmowy i negocjacji, usiłował wciągnąć ofiarę w sieć zakulisowych zobowiązań, z niektórymi zawierał jakieś porozumienia. Obecnie złodziej się wycwanił i okazuje się, że dokonując rzekomej kradzieży wyświadczył ofierze faktycznie przysługę.
Kiedyś złodziej tworzył sieć firm-krzaków, przez które przeopuszczał ukradzione i prał brudne pieniądze. Teraz technologię udoskonalił i zaprojektował urządzenie bardziej uniwersalne, pozwalające nawet na pranie brudnych idei. Wpuszczamy do urządzenia dziwkę, otrzymujemy dziewicę czystą jak kryształ.