zetjot zetjot
299
BLOG

Kto generuje globalny chaos ?

zetjot zetjot Polityka Obserwuj notkę 2

Najpierw coś Państwu zacytuję, a potem przedstawię swój punkt widzenia. Autorzy książki “Dlaczego narody przegrywają”, polemizując z wcześniejszymi autorami podobnych opracowań, przedstawiają własną koncepcję przyczyn dobrobytu lub jego braku. Wiąże się on według nich, z istnieniem bądź brakiem instytucji politycznych i gospodarczych , włączających bądź wyzyskujących. Koncepcja bardzo sensowna i użyteczna.

Ale...

W pewnym momencie autorzy, pisząc o Anglii w XVII w., zamieszczają następujące uwagi krytyczne:

“Państwo arbitralnie ustanawiało podatki i majstrowało w systemie prawnym. Większość ziemi poddana była archaicznym prawom własności, które uniemozliwiały jej sprzedaż, a inwestycje czyniły bardzo ryzykownymi.”

No to ja dodam kolejną listę zarzutów:

archaiczne były środki transportu, brak było autobusów i mini-cooperów, nie latały samoloty, nie wspominając już o rowerach marki “Rover”. Informacja była przekazywana listami przewożonymi przez dyliżanse, zamiast przez telefon czy internet. I tak możnaby dalej.

To nie jest zarzut pod adresem autorów, którzy napisali świetną książkę, ale taka jest mentalność większości ludzi współczesnych, którzy w ten sposób piszą historię wstecz, przypisując minionym generacjom własne, współczesne motywacje i mentalność. Z tego powstaje wrażenie, moim zdaniem mylne, że we wszystkich epokach, wszyscy myśleli jedynie o sprawach gospodarczych.

To jest właśnie ten objaw paranoi, która wiąże się z absolutyzowaniem pewnej perspektywy. Ja rozumiem, że pisząc historię, piszemy ją dla odbiorcy wspólczesnego, ale jeżeli terminologia i pewne schematy percepcyjne, do których jesteśmy przyzwyczajeni i jakich bezwiednie używamy, nie zostaną uprzednio przemyślane, to efekt będzie taki jak zaproponowałem w swojej ekstrapolacji. Ludzie z konkretnej epoki żyli tak jak żyli, nie myśleli w abstrakcyjny sposób o prawach własności, inwestycjach i ryzyku inwestycyjnym. Nie wiemy co oni myśleli i nie wiemy czy działali zgodnie z tym co myśleli. Nie byli maszynami ekonomicznymi. Żyli we własnej kulturze, a polityka i gospodarka były hen, hen, na dalszym planie. Po prostu wykonywali jakąś swoją pracę bez tej otoczki ideologicznej. Przypisywanie ludziom z innych epok własnej perspektywy, i to perspektywy badacza, oraz generalnie, wspólczesnej mentalności, jest podstawowym błędem, którego historyk powinien unikać.

I własnie tu jest źródło wspólczesnej paranoi. Wypreparowano w obecnym systemie z tkanki współczesnego życia pewne sztuczne priorytety, doprowadzając do absolutyzacji ekonomii. Także politykę podporządkowano gospodarce. A niektórzy politycy posuwają się w tej paranoi jeszcze dalej i codziennie w telewizorze zgłaszają postulaty takiego ustawienia programów szkolnych by szkoła dostarczała odpowiednio wykształconych ludzi gospodarce, ignorując fakt, że potrzeb gospodarczych za lat kilka nie da się przewidzieć, a co dopiero za lat kilkanaście czy kilkadziesiąt.

Można profilować szkoły czysto zawodowe, ale to przecież margines.

Trzeba sobie uzmysłowić wreszcie, że doszło do niezwykle pradoksalnej sytuacji. Spoleczeństwa Zachodu cieszą się niebywałym dobrobytem, więc nie doskwierają im kłopoty bytowe. Tymczasem przestrzeń publiczna zdominowana jest przez sprawy czysto materialne związane z PKB, podatkami, dochodami, kursami akcji i walut, strajkami. To jest ten objaw paranoi. Bo te kłopoty i ta histeria pochodzą właśnie z przegięcia i zbytniej koncentracji na sprawch gospodarczych, która jest wywoływana celowo przez korporacje dążące do zwiększenia konsumpcji, a co za tym idzie, o czym korporacje już nie mówią, do zwiększenia globalnego chaosu.

I to jest ten błąd wynikający z ignorowania następującego kluczowego pytania:

” Czy żyjesz po to żeby pracować, czy po to pracujesz żeby żyć?

A żyje się głównie w osnowie wartości kulturowych niewiele mających wspólnego z gospodarką czy polityką. Gospodarka i polityka to kwestie czysto techniczne, kwestie środków. Najważniejsze są cele. Cel życia ludzkiego nie jest nigdzie określony, a na pewno nie ma sensu utylitarnego, jak by chcieli niektórzy macherzy od globalnej korporyzacji. Przed nami stoi wyzwanie – musimy się pozbyć tej perspektywy myślenia, która sprawia, że pierwsze co przychodzi do głowy autorom takich książek, to perspektywa instytucji politycznych i gospodarczych, włączających jak i wyłączających. Jako pomysł badawczy ta koncepcja mi się podoba, ale jako zasada organizująca życie ludzkie już mi zupełnie nie odpowiada. Trzeba je umieć rozdzielić, a następnie urealnić, tworząc specjalną strefę celów, które mogą być związane tylko z rozwojem jednostki ludzkiej, a nie z jej wykorzystaniem. 

 

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka