Sztab Komrowskiego wciąż lamentował,że na spotkania przychodzą przeciwnicy i przeszkadzają, zakłócają... Wiadomo, że jak Kali ukraść krowę...
Więc w końcu przetałem na to zwracać uwagę, bo Komorowski sporo sobie nagrabił.
Ale wczoraj zdębiałem, gdy dotarła do mnie ta wieść, historyka jak z bajki.
Do kogoś z rodziny zadzwoniła nasza stara wspólna znajoma z Gdyni, starsza już pani na emeryturze, samotna i nieco zdziwaczała i histeryzuje, że ona tak dłużej już nie może, że wszędzie ten PIS sieje zgrozę a nawet organizuje zamachy na prezydenta. Więc ona czuje się zagrożona, w związku z czym zadzwonła na policję, z żądaniem, by coś z tym wreszcie zrobili. W tym momencie współczułem biednym policjantom.
Więc rzuciłem się do netu sprawdzić, o jaki to zamach jej chodziło, a tam czytam wyjaśnienie adwokata, wezwanego i upoważnionego przez rodzinę zatrzymanego "zamachowca", że jego interwencja okazała się zbędna, bo "zamachowiec" został, po parogodzinnym przesłuchaniu, zwolniony. Zwolnili zamachowca ? Może go przewerbowali, żeby zamachnął się na Dudę ?
Czyli mieliśmy do czynienia, tuż przed ciszą wyborczą, z ustawką medialną, nastawioną na wywołaie efektu, który opisałem na początku. Ale kto ma pamięć, ten pamięta, że "jaki prezydent, taki zamach".