zetjot zetjot
472
BLOG

PIS, Marsz Niepodległości i przestrzeń publiczna

zetjot zetjot Polityka Obserwuj notkę 20

Ostatni tok wydarzeń coraz bardziej skłania mnie ku poglądowi, iż PIS popełnił błąd strategiczny wycofując się z obchodów 11 Listopada w Warszawie. Jest to oczywiste, że decyzja ta została podjęta pod presją systemu, działającego wg dewizy "dziel i rządź". W ten sposób PIS dał się wmontować, nolens volens, w system, postępując wedle narzuconych reguł i dał się wypchnąć postkomunie z Marszu Niepodległości, tłumacząc to jednak przejęciem Marszu przez narodowców, z którymi mu nie po drodze, choć jedyną przestrzenią publiczną jaka PISowi pozostała jest tylko przestrzeń miejska. To mi przypomina próby komuny nawoływania "Solidarności" do pozbycia się ze swoich szeregów elementów antysocjalistycznych pochodzących z KORu. PIS więc nie istnieje, we właściwym wymiarze, ani w przestrzeni medialnej, ani w przestrzeni miejskiej. To, co widzimy w mediach, to nie jest PIS - to jest konstrukcja medialna w postaci spreparowanego obrazu chłopca do bicia.

W tej też perspektywie należy rozpatrywać zachowania trójki trzech posłów PISu, przyłapanych na eskapadzie do Madrytu. Ich casus potwierdza tezy postawione wyżej. Oni po prostu poczuli się częścią systemu, zachowali się zgodnie z jego regułami, regułami panświnizmu, wyrażającymi się w formule "wszyscy tak robią". PIS niestety dał sobie narzucić taki wewnątrzpartyjny klimat, pozwalając się zapędzić do systemowego rogu. PIS ma tylko jedno podwójne wyjście z sytuacji - powrócić do przestrzeni miejskiej z manifestacjami, zbiorowymi mityngami i wiecami oraz zacząć stosować także popkulturowe środki walki ideowej w kontrze do mainstreamu, związane z umiejętnym kreowaniem wizerunków w oparciu o popkulturową opozycję cool:obciach, adresowanych do przeciętnego, a szczególnie młodego, odbiorcy.

Popkulturowa machina do walki z poskomuną ma gotowe wzorce - Rosiewicz i bracia Golcowie, ale to jest, jak się okazuje, za wysoka półka dla lemingów, bo produkt, który ci wykonawcy oferują, jest zbyt, jak na gust leminga, wyrafinowany. Trzeba więc stosować prostsze środki, obrazkowe jak memy i akustyczne jak hip-hop lub zbliżone do nich, bazujące na prostych emocjach, co zaproponował ostatnio Kukiz. Trzeba tylko zadbać o kanały rozpowszechniania, bo reżimowe media ze zrozumiałych względów takie komunikaty przemilczą. Tu bym wrócił do pomysłu, który zaprezentowałem ponad rok temu - organizowanie kilkudniowych demonstracji wiecowych w formie swoistych festiwali w centrum miejskiej przestrzeni publicznej - taki drugoobiegowy, satyryczny Majdan na wesoło. Prawa strona, np. rozmaite osoby prezentujące swoje poglądy na antenie Radia Maryja, zbyt przywiązane są do bardzo tradycyjnych form prezentowania informacji w postaci typowych szkolnych akademii i pouczających wykładów. Jak na razie dominują w podejściu PIS poważne nasiadówy w rodzaju Kongresów Intelektualistów, na których wystąpią profesorowie Szczerski, Nowak czy Legutko. Znakomici, ale przeznaczeni dla innych, bardzo wyrafinowanych odbiorców. A tu trzeba inaczej - komunikaty muszą być dostosowane do typu odbiorcy, do którego chcemy dopiero dotrzeć. Możnaby pomyśleć np o popkulturowej operetce opartej na felietonach Krzysztofa Feusette'a publikowanych we "Wsieci". Pod tym względem opozycja ma spore braki do nadrobienia. A wzorzec jest gotowy - proszę sobie przypomnieć Festiwal Zakazanych Piosenek w hali Oliwii w 1981 r. Dało się zrobić za komuny, czemu by nie powtórzyć eksperymentu za postkomuny ?

Zwlekałem z opublikowaniem tej notki w s24 i dobrze się złożyło, bo w najnowszym numerze "Wsieci" Jan Rokita trochę mitologizuje na temat Marszu. Widać, że z Rokity wychodzą stare korzenie i antypatie do narodowców i kibiców. Proszę bardzo, oto fragment, którego nie powstydziliby się redaktorzy z Czerskiej czy Wiertniczej:

" ... to sam prosty fakt, iż piąty już z kolei marsz przemienia Warszawę w miasto demolowanych i plonących ulic oraz starć z policją, uczynił z tego wydarzenia polityczny symbol anarchii i awantury."

Gdybym nie był ze dwa razy na Marszu, to bym uwierzył w tę katastroficzną wizję, nie mającą wiele wspólnego z realiami. Jak na stan państwa polskiego i nastrojów społecznych, to rozmiary zadymy są minimalne i nie ma nawet o czym mówić. Chyba się Rokita nam starzeje.

Skoro już jesteśmy przy tekstach tygodnika "Wsieci" to warto zwrócić uwagę na opinie Piotra Skwiecińskiego. Wyrażając nieco ambiwalentną postawę co do obecnej formy marszu i swego w nim udziału, podkreśla jednak wagę tego wydarzenia:

"Marsz to termometr i lustro zarazem. Człowiek rozsądny nie tłucze ani jednego ani drugiego."

NIc dodać, nic ująć.


 

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka