Nie od razu dotarł do mnie sygnał o drugim, a może i trzecim dnie sprawy prof.Chazana, więc dziwiłem się zaciekłości ataku na niego. Strona atakująca, jak się okazało, wcale nie miała interesu by zdradzać szczegóły prawdziwego tła sprawy, więc dopiero po paru dnach dotarło do mnie, że tu nie tyle chodzi o aborcję, co o in vitro. Gdyby dokonano aborcji sprawa fatalnego efektu zabiegu in vitro zostałaby po cichu zamieciona pod dywan a tak się wydało. Tu na przeszkodzie stanął prof.Chazan i sprawa się rypła. Stąd ta wzmożona wściekłość.
Prof.Chazan naruszył nie tylko interesy słabnącego w Polsce lobby proaborcyjnego, ale także rozwojowe interesy klinik in vitro oraz lobby eugenicznego, które są na razie, wskutek awarii pamięci, na fali, bo zapomniano o eugenicznych trendach tak popularnych 100 lat temu a doszczętnie skompromitowanych przez nazistów, które obecnie się odradzają, jako że faszyzm stał się elementem składowym lewackiej ideologii totalizującej.
Tylko dzięki postawie takich ludzi z kręgosłupem jak prof.Chazan, dowiadujemy się, co kryje się za kulisami i możemy się przed tymi praktykami bronić. Tak się tworzą prawdziwe autorytety - w ogniu walki. Ale wróćmy do kolejnego dna sprawy prof. Chazana, bo przecież ma ona parę warstw. Ten przypadek pokazuje jak rządzący usiłują przerzucić odpowiedzialność za organizację procedur medycznych na lekarzy, ale, żeby to się powiodło, najpierw muszą ograniczyć klauzulę sumienia przez mętność procedur. Rządzący nie chcą jawności i przejrzystości procedur z obawy przez opinią publiczną, bo zajmujac określone stanowisko musielliby narazić się którejś z grup wyborców. Dlatego starają się zamazać tę prostą prawdę, że lekarz jest od leczenia, a nie od procedur administracyjnych, czy, nie daj Boże, zabijania.
