zetjot zetjot
818
BLOG

Bezsens "edukacji seksualnej"

zetjot zetjot Polityka Obserwuj notkę 32

Obejrzałem sobie wczoraj część programu Toamsza Lisa poświęconą kwestii "edukacji seksualnej", więc uznałem,że tematu nie można odpuścić, jako że jego bezsensowność jest czywista.

Najpierw pozwolę sobie postawić pytanie fundamentalne - czy wiedza jest człowiekowi potrzebna ? Od razu staje się jasne przy próbie odpowiedzi na tak sformułowane pytanie, że są różne rodzaje wiedzy. Okazuje się, że mamy do czynienia z wiedzą rozumianą jako doświadczenie życiowe, albo z wiedzą formalną zdobywaną w szkole. Wiedza zdobywana przez doświadczenie jest niezbędna i w zasadzie wystarczająca, bo wiedza formalna jest potrzebna jedynie przyszłym profesjonalistom.

Jaki charakter ma wiedza, której miałby dostarczać przedmiot pod nazwą "wychowanie seksualne" ?

Tu warto zauważyć, że jest jeszcze trzeci rodzaj wiedzy, niedostępnej ludzkiej świadomości, a którą dysponuje wewnętrzny system sterujący procesami biologicznymi człowieka, jego organami wewnętrznymi.

Idiotyczne postulaty lewicy ignorują rozróżnienie na te trzy rodzaje wiedzy, co pozwala krytykować je z różnych punktów widzenia.

1. Wiedza o seksualności jest równie potrzebna dzieciom, co wiedza o pracy organów związanych z odżywianiem, takich jak trzustka,wątroba czy żołądek. Organy te działają automatycznie, bez świadomej kontroli. Od właściwego odżywiania dzieci są rodzice, którzy, w razie kłopotów, mogą się zgłosić do specjalisty-gastrologa. To własnie wykluczenie świadomości umożliwia skuteczne dzialanie tych organów. Podobnie dzieje się z narządami odpowiadającymi za funkcjonowanie naszej seksualności. Trzeba też pamętać, że proces rozwoju ludzkiej seksualnośći trwa przez kilkanaście lat do okresu dojrzałości i z tego względu jakakolwiek ingerencja w ten proces powinna być zakazana. Kwestia seksualności jest zbyt złożona, by można było o niej rozmawiać i decydować przed osiągnięciem dojrzałości. Ponadto proces rzwoju seksalnści występować może tylko w kontekście procesów wychowawczych, a te, z natury rzeczy przynależą do sfery odpowiedzialności rodziców a nie państwa.


2. Należy też przestrzegać zasady konstytucyjnej, że sprawy prywatne, a tym bardziej intymne, nie podlegają dyskusji w sferze publicznej a szkoła jest przecież instytucją publiczną, więc nie ma w niej miejsca na tematy dotyczące spraw intymnych. Wiedza dotycząca kwestii seksualnych, to nie jest wiedza dotycząca obiektów zewnętrznych, będących przedmiotem zainteresowania fizyki czy chemii. Seksualność danej jednostki jest jej sprawą wewnętrzną, osobistą, niepoznawalną dla nauczyciela. Szkoła zajmuje się wiedzą ogólną, neutralną, a nie specyficzną, intymną. Udzielanie jakiejkolwiek wiedzy w kwestii seksualności należy jedynie do prerogatyw rodziców w procesie wychowawczym.
 

3. W kwestiach seksualnych należy zachować dodatową ostrożność, jako że seksualność wiąże się z nawiązywaniem relacji interpersonalnych. A decyzje w tym zakresie mogą podejmować dopiero osoby w pełni dojrzałe i odpowiedzialne.

4. Dodajmy do tej listy argument najmniej tu istotny ale formalnie dotyczący roli wiedzy - otóż wiedza wcale nie przeklada się na działanie praktyczne.

Bardzo ładnie choć skrótowo ujęła problem pani poseł Wróbel w programie Tomasza Lisa, stwierdzając, że jeżeli w klasie zachoruje na grypę jedna osoba, to lekarz nie będzie dawał antybiotyków wszystkim uczniom w klasie.

Cóż więc kryje się za postulatem lewicy ? Albo ignorancja albo chęć manipulacji. Tertium non datur. 

zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka